Nad polskim wybrzeżem słońce skwarzy i praży niewyobrażalnie. Flauta. W oddali, hen na horyzoncie ledwie mżą żagle jakby starożytnej korwety, huśtającej się z lekka na bezwietrznej tafli. Tuż przy mrzeżyńskiej plaży, na różnobarwnym grądzie, trwa roztętnione garden party. Są wśród gwarzących, rozchichotanych i roztańczonych zwierzątka następujące: drapieżny żółtobrzeżek, dwójka ciemnobrunatnych żuczków, czarno-żółty trzmiel brzęczący, też hałastra niesfornych chrząszczy, jedenastoipółletni żółw w chromowanym pancerzu, roślinożerne jeżozwierze, do tego żuraw długonogi, dwuczuby perkoz, parędziesiąt zorzynków rzeżuchowców, a w końcu szaropióry jerzyk, krewny po kądzieli półlegendarnej jaskółki, co snycerzem u hetmana Żółkiewskiego była.